Wprawdzie to nie jest horror, krwawy kryminał, ani reporterska relacja z frontu bezwzględnej wojny, ale i tak pozostaje lekturą dla osób o mocnych nerwach. Zawzięłam się, żeby przeczytać do końca, lecz musiałam dawkować sobie to czytanie i więcej, niż jeden rozdział na raz, nie dałam rady. Na wskroś amerykańska, powiedziałabym nawet skrajnie amwayowska, ideologia sukcesu, z wplecionymi w dużych ilościach świadectwami tych, którzy odczuli na sobie jej potęgę, stanowi dla polskiego czytelnika wyzwanie. I w pierwszym odruchu ma się ochotę niemiłosiernie wykpić poranną wdzięczność i składanie zamówień w supermarkecie Wszechświata, ale po chwili namysłu można dojść do bardzo interesujących wniosków... Bo może los nie zrealizuje naszego zamówienia na osiem milionów wygranych w Lotto, ale dostrzegając plusy swojego życia i pielęgnując pozytywne emocje, z pewnością będziemy ludźmi szczęśliwymi. To zależy wyłącznie od nas samych.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz