Słowo daję - to, że mieszkam w Warszawie, nie ma najmniejszego znaczenia. Ani w przypadku dzisiejszej książki, ani w ogóle. Poza tym nie mieszkałam tu przez całe życie, ot - dorywczo zaledwie jakieś trzydzieści lat, a na stałe nędzne szesnaście, więc żadna ze mnie warszawianka. Za to mam absolutnego fioła na punkcie języka i to nie tylko warszawskiego.
Pierwsza z dwóch uroczych książeczek o tym, jak się mówi w Warszawie. Bo chociaż stołeczne ulice to obecnie koktajl z całego świata, a językowo - z całej Polski, to wydaje mi się, że ta gwara nie zniknęła, że możemy jej posłuchać nie tylko na starych filmach. A Mała książka o gwarze warszawskiej nie jest wyłącznie skansenem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz