Miło przeczytać książkę, która nie udaje, że jest czymś innym, niż lekką
opowiastką o zabawnych przygodach w wakacyjnym domu.
Autor nie próbuje udawać znawcy psychologii, specjalisty od
średniowiecznej architektury, ani domorosłego antropologo-etnografa.
Połknęłam tę książkę w dwa długie wieczory, niemiłosiernie budząc
rodzinę chichotem i mając wrażenie, że właśnie odbywam relaksującą
rozmowę ze znajomym, który przy butelce wina opowiada o swoich
przygodach na bretońskiej ziemi.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz