Chmielewską uwielbiałam przez większość mojego życia. Fakt, że ostatnich jej książek nie dawało się czytać, ale te wczesne były genialne. "Wszystko czerwone", "Krokodyl z Kraju Karoliny", czy seria o Chabrowiczach, to książki, które znam na pamięć.
Pomysł wydania całej, lub niemal całej, twórczości zmarłej niedawno pisarki zachwycił mnie, bo miałam jej książki z różnych wydań i w różnym stanie. Byłam nawet skłonna przymknąć oko na te ostatnie, mocno nieudane, pozycje. Ale przewróciłam się ze zdziwienia widząc, że kolejność publikacji poszczególnych tomów ma się nijak do chronologii... I naprawdę nie rozumiem logiki wydawania życiowego dorobku w kolejności kompletnie przypadkowej, zwłaszcza że w tym przypadku kolejność ma sens! A tu niestety... Debiutancki "Klin" przewidziany jest jako tom 33... Przed nim książki późniejsze, przemieszane jak tylko się dało. Nie mam pojęcia, kto to wymyślił...
Serię ratują wyłącznie okładki Pągowskiego. Kapitalne.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz