Z pewnością nie jest to lektura dla panienek z dobrego domu, chyba że takich, co postanowiły młodopolską chłopomanię zamienić na lumpenproletariacki zachwyt. Prawdę mówiąc nigdy nie rozumiałam fascynacji bohaterem tej książki, ale ja generalnie nie nadaję się na ślepą fankę. No i nie przepadam za zarzyganymi klimatami peerelowskiej bohemy. Tak, to chyba jest dobre wytłumaczenie...
Jednocześnie będąc dzieckiem tamtej epoki nie mogłam nie przesiąknąć specyficznym poczuciem humoru i nie przyjąć za kultowe cytatów z ówczesnych filmów i anegdot, zwłaszcza, że funkcjonowały dość żywo w moim drugim domu. A to wszystko oznacza, że nie mogłam nie przeczytać Rejsu...
Pomysł napisania biografii Himilsbacha przez kobietę wydawał mi się nieco nietrafiony, a tu taka niespodzianka! Chociaż ja bym nie wykropkowywała "wyrazów"... Zwłaszcza w książce o Himilsbachu, który przecież nie rzucał wulgaryzmami, tylko używał właściwej sobie formy ekspresji...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz